Wisła Szczucin
Wisła Szczucin - Skalnik Kamionka Wielka Zdjęcia

Wypowiedzi

Jerzy Smaś, trener Wisły:
Zespół Skalnika całkowicie mnie rozczarował. Uważam, że wcale nie byliśmy w tym meczu zespołem gorszym, niestety w piłce nożnej nie zdobywa się punktów za wrażenia artystyczne, tylko za strzelone bramki. Mogliśmy ich dzisiaj strzelić co najmniej trzy, moim zawodnikom w decydujących momentach zabrakło jednak skuteczności.

Zapowiedź meczu

Skazani na "pożarcie"?


Wisła

Skalnik

11.11.07 (niedziela),
godz. 13.00, Szczucin
0:2 (0:1)

Bramki:
0-1 Michał Olszewski 7
0-2 Mateusz Pazgan 65

Sędziował: Maciej Koster z Krakowa
Żółte kartki: brak
Widzów: 50

Wisła: Łukasz Bebel - Piotr Kuter, Przemysław Foder, Krystian Knaga, Rafał Oleksy - Marcin Kapel (60 Tomasz Tabor), Jarosław Będkowski, Tomasz Zieliński, Stanisław Łuszcz (25 Bartosz Pochroń) - Grzegorz Tabor (52 Marcin Kłagisz), Adam Majka.
Trener: Jerzy Smaś.

Skalnik: Paweł Cisowski - Marcin Michalik, Lesław Chełmecki, Krzysztof Zaryczny, Sławomir Michalik - Tomasz Bochenek (80 Wincenty Ziobrowski), Grzegorz Żarnowski (75 Marek Chochla), Tomasz Stojda (46 Mateusz Pazgan), Mariusz Ziobrowski - Michał Olszewski, Władysław Fyda (89 Mariusz Uryga).


Komentarz

Liderujący Skalnik, który w tym sezonie jako jedyny jeszcze nie doznał porażki, przyjechał do Szczucina aby zmierzyć się z Wisłą, która z kolei do tej pory ani razu nie wygrała i okupuję przedostatnie miejsce w tabeli. Można więc rzec, że był to pojedynek w którym Wiślacy byliby "owieczkami idącymi na rzeź". Jednak lider z Kamionki Wielkiej nie zagrał chyba w pełni swoich możliwości - można powiedzieć więcej - to Wisła w tym spotkaniu miała optyczną przewagę. Cóż z tego, jeśli piłka wpadała tylko do bramki szczucinian...

Zaczęło się fatalnie albo jak zwykle. Już na początku zapał i zaangażowanie naszych piłkarzy ostudził Michał Olszewski, który strzelił bramkę praktycznie z niczego. Piłka zostaje wstrzelona w pole karne, gdzie naciskany Olszewski jakimś cudem dostawia nogę i futbolówka wpada w górny róg bramki. Przegrywamy 0:1, czyli zgodnie z oczekiwaniami, tylko że Skalnik niczego więcej specjalnego nie pokazuje od Wisły. Od tak poprostu strzelili gola i tyle. My takiego szczęścia nie mamy, nie mamy również kogoś kto z zimną krwią wpakowałby piłkę do bramki. Nie mamy pomysłu na rozpracowanie obrony gości, niby mamy sytuacje, ale są one spowodowane w większości raczej przypadkowością. Więc jak tu wygrać, jeśli praktycznie nie mamy żadnych atutów? Bo Skalnik wygrał ten mecz małym nakładem sił i potrafił od początku do końca kontrolować przebieg wydarzeń na boisku, mimo że to Wisła była więcej w posiadaniu piłki. To pokazuje jacy jesteśmy słabi...

W 33 min jedna z lepszych okazji do strzelenia gola dla Wisły. Piłka przypadkowo po strzale Grześka Tabora odbija się od jednego z obrońców Skalnika i trafia do Bartosza Pochronia, który w sytuacji sam na sam uderza obok bramki. Strzały Tomka Zielińskiego, Krystiana Knagi czy Marcina Kapla lądują wysoko nad poprzeczką i to tyle, jeśli chodzi o pierwszą połowę, w której - jak zresztą w całym spotkaniu - gra toczy w środku boiska.

Druga połowa ma podobny przebieg, czyli niemoc Wisły i gol Skalnika. W 65 min znów niby nie groźna akcja przyjezdnych - podanie w pole karne do Mateusza Pazgana, który mimo asysty naszego obrońcy wychodzi na sam na sam z Łukaszem Beblem i trafia na 0:2. Wisła od tego momentu stawia wszystko na jedną kartę - do ataku zapędzają się Oleksy i Knaga - ale i tak nic z tego nie wychodzi, oprócz tego że Skalnik ma szanse na skontrowanie. Raz napastnik gości minimalnie strzela obok słupka, później w samej końcówce Bebel wychodzi obronną reką z sytuacji jeden na jednego. Wynik nie zmienia się, jak i gra naszych piłkarzy, która przypomina walenie głową w mur. Samodzielnych dryblingów próbują Oleksy czy Majka, ale są to desperackie akcje, które nic nie wnoszą, bo piłka i tak w końcu zostaje wybita przez któregoś z rosłych obrońców gości. Nawet strzału z rzutu wolnego nie potrafimy dostatecznie wykorzystać, bo uderzenie Zielińskiego jest poprostu podaniem w ręce bramkarza z Kamionki Wielkiej. Oczywiście nie można Wiśle odmówić zaangażowania, walki, poświęcenia, ale w tym zespole delikatnie mówiąc coś "zgrzyta" i trzeba to koniecznie zmienić...

A tak narazie kończymy rundę jesienną zaledwie z 6 punktami (6 remisów), strzelając tylko 9 goli (najmniej z całej ligi), a tracąc ich aż 36. Od 17 meczów ligowych z rzędu nie wygraliśmy i ostatnio smak zwycięstwa zaznawaliśmy jeszcze w tamtym sezonie - 10 czerwca z Victorią. Co gorsza, na przełamanie tej ligowej niemocy będziemy musieli poczekać dopiero po zimie - albo co lepsza, bo w zimowym okresie przygotowawczym będziemy mieli szanse, aby porządnie wziąć się do pracy i do pewnych zmian na lepsze. Bo zmiany są nieuniknione.

Na koniec jeszcze przypomne, że jeśli będą sprzyjające warunki atmosferyczne Wisła powinna za tydzień zagrać mecz pucharowy. (MS)


Copyright © 1998-2024 Wisła Szczucin. Wszystkie prawa zastrzeżone. Admin.